MOMO to spółka zajmująca się tworzeniem sieci automatycznych stacji Paliw w okolicach Warszawy, które z biegiem czasu staną się standardem w branży. Prezes spółki Jacek Malec pracuje w branży stacji benzynowych prawie 25 lat, z czego 6 lat w spółce, którą współtworzył czyli w Momo.
KA: Jak Pan Prezes widzi rozwój branży stacji benzynowych i stacji automatycznych w ciągu najbliższych 10 lat?
JM: W przypadku klasycznych stacji benzynowych rozwijać się będą głównie stacje przy drogach szybkiego ruchu i wojewódzkich, natomiast mniej marżowe stacje miejskie będą działały głównie na zasadzie franczyzy.
Jeśli chodzi o automatyczne stacje to część dużych sieci mą już swoje brandy z automatycznymi stacjami, stacjami półautomatycznymi bądź wykupiła firmy oferujące takie rozwiązanie.
Sens ekonomiczny takich stacji polega na tym, iż tankowanie wraz z transakcją jest bardzo szybkie – w przypadku Momo średnia wynosi poniżej 40 sekund, zaś sklep ma niewielki wpływ na przychody stacji, stąd bez niego można sobie dobrze poradzić. Warto dodać, że w USA większość nowo otwartych stacji to stacje automatyczne.
KA: Jakie są oczekiwania co do progu rentowności na zysku ze sprzedaży, co na niego wpływa?
JM: W przypadku naszego biznesu kluczowym jest wolumen sprzedażowy, a marżę uzyskuje się na litrze paliwa, stąd niskie ceny paliwa na rynku poprawiają nasze wyniki. Dla sieci paliw kluczowy jest efekt skali – im więcej stacji, tym można wygenerować większe wolumeny sprzedaży paliw pomimo tendencji do ściskania marży (margin squeeze) przez co marże są relatywnie niewielkie.
KA: Jaki jest sens przenoszenia majątku do spółek zależnych?
JM: Momo property jest właścicielem majątku trwałego spółki, natomiast Momo S.A. zajmuje się dystrybucją paliw i obsługą stacji. Podział ten ułatwia finansowanie bankowe, gdyż banki bardzo niechętnie finansują stacje paliw.
KA: Jak planujecie finansować budowę nowych stacji?
JM: Planujemy się głównie finansować Leasingiem, obecnie większość majątku spółki można nim sfinansować.
KA: Kim jest nowy inwestor w Momo – Lionex Investments Group Ltd?
JM: Jest to inwestor finansowy, sądzimy, że jego pojawienie się w akcjonariacie może być pomocne w realizacji planu rozwoju grupy Momo.
KA: Sporo Pan wspominał o obsłudze klienta. Kim jest klient MOMO i na czym polega owa jakość?
JM: Nie obsługujemy ciężarówek oraz firm ze względu na odroczone terminy płatności, dodatkowo gabaryty ich pojazdów powodują, że nie wjadą one na większość naszych stacji. Nasz klient docelowy to klient detaliczny jeżdżący samochodem osobowym. Dość dobrze jesteśmy w stanie rozpoznać jego preferencje zakupowe, zazwyczaj są to osoby z miast satelickich znajdujących się blisko warszawy. Klienci ci tankują głównie w drodze z/do pracy lub przed wyjazdami w dłuższą trasę na stacjach znajdujących się blisko ich miejsca zamieszkania. Dodam, że posiadamy również programy lojalnościowe, których zadaniem jest zbudować zaufanie klienta.
KA: Zastanawia mnie, czemu nie budujecie stacji w samej Warszawie. Jest to spowodowane kwestiami ekonomicznymi czy też chodzi o pozwolenia budowlane?
JM: W chwili obecnej w Warszawie praktycznie nie ma już gruntów, na których można postawić stacje benzynową, podyktowane jest to głównie normami bezpieczeństwa. Dodatkowo działki w stolicy są stosunkowo małe i kosztowne.
KA: Wspominał Pan w jednym z wywiadów o projekcie wynajmu aut oraz tworzeniu centrum komunikacji w Momo? Na jakim poziomie rozwoju są oba projekty?
JM: W przypadku wynajmu aut pomysł umarł śmiercią naturalną, po prostu rozmowy nie przeszły do etapu realizacji. W przypadku centrum komunikacji to projekt ten został zrealizowany i działa w spółce. Polega on na tym, że każda stacja posiada odpowiedzialnego za nią konsultanta, z którym to klienci w razie potrzeby mogą się skontaktować. Centrum komunikacji dodaje również ludzki aspekt naszym stacjom, co ma niebagatelny wpływ na ich postrzeganie przez klientów.
KA: Pracował Pan prawie ćwierć wieku w branży, a ponad sześć lat w Momo. Przytrafiły się Panu w tym czasie jakieś ciekawe historie związane z pracą?
JM: Takich historii było kilka. W 2011 paliwo w sprzedaży detalicznej było tańsze niż w hurcie, podyktowane to było czynnikami poza ekonomicznymi i skończyło się po wyborach. Aby przetrwać niezbędne były trudne decyzje tj. sprzedaż części majątku osobistego, aby dofinansować MOMO.
Inną ciekawą historią były kasety na banknoty w jednej z firm przewożących nasze utargi, okazywało się, że zawsze pieniędzy było mniej lub więcej niż utarg dzienny danej stacji, jednak nigdy ich nie było tyle ile powinno być. Po konwojenta przewozowej problem ustał, później okazało się, że owa firma po prostu przekładała pieniądze pomiędzy przewożonymi utargami, aby „na oko” było dobrze, zamiast dokładnie je przeliczyć i posortować.
Niedawno też zauważyliśmy ciekawe posunięcie ze strony konkurencji polegające na kopiowaniu ekranów błędu naszych stacji. W efekcie ekrany błędów na stacji konkurencji były takie same jak nasze z wyjątkiem innego loga.
KA: Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.